Plany, postanowienia, cele... Tak, wszystko mam spisane na kartce. Gdzieś tu właśnie była...


"Wielkość człowieka polega na jego postanowieniu, by być silniejszym niż warunki czasu i życia." 
Albert Camus

                 
              Dokładnie tak jak w nagłówku. Jak to bywa w życiu każdego z nas przychodzą chwile, gdy stwierdzamy, że coś jest nie tak w naszym życiu i postanawiamy coś zmienić. Nadmierne kilogramy, problemy ze zdrowiem, złe samopoczucie, nadmierna ilość stresu, niepowodzenia w pracy i na polu miłosnym, zaniedbanie wyglądu. Nikt nie jest przecież idealny, wiadomo. Ale każdy chciałby do niego dążyć. No, prawie każdy. No więc, gdy uświadamiamy sobie nasz problem, staramy się kombinować co wprowadzić w życie i co zastosować, aby nasze zmartwienia odeszły w niepamięć. Pierwsza myśl, która zwykle jest nam wpajana w każdym czytadle i Internecie: zapisuj cele, które chcesz osiągnąć na kartce. To do roboty!
            U mnie to wygląda mniej więcej tak. Zaczynam myśleć nad niezbędnymi zmianami, które muszę wprowadzić w moją egzystencję, a jest ich mniej więcej 10 tysięcy na dzień. Staram się wziąć kartkę i jakoś logicznie to rozplanować. Ale gdy za dużo biorę na siebie na raz, to nie mam pojęcia jak wszystko zorganizować, ażeby miało to ręce i nogi i żebym się nie pogubiła od nadmiaru nowych obowiązków i budowania nowych przyzwyczajeń. Skupiam się, wymyślam. Raduję się, gdy widzę długa listę moich zadań - przecież będę taka idealna, gdy to wszystko wcielę w życie! No i BUM. Coś nie tak. Kiedy? Mniej więcej co poniedziałek, kiedy przystępuje do realizowania planu. No co jest nie tak? Przecież lista na kartce była perfekcyjnie rozplanowana... Hmmm. Już do tego doszłam. Nadmiar celów. Za dużo wszystkiego na jeden raz. Skoro nie mieliśmy nigdy tak dużo na głowie, a nagle zrzucimy na siebie tyle odpowiedzialności, to coś siłą rzeczy musi się zepsuć. 
            No więc potrzeba nam rady. A jaka ona jest? WSZYSTKO POWOLI I STOPNIOWO. Zawsze na myśl mi przychodzi mój kochany tatulko, który myśli, że jak pobiega 20 minut w ciągu jakiegoś dnia, to następnego ranka będzie -2kg na wadze. Niestety tak nie jest :( Determinacja i motywacja, jak wiadomo, opada, gdy nie widzimy rezultatów. Więc lekarstwem na to jest ŚWIADOMOŚĆ, że nie ma nic od razu i trzeba być cierpliwym. Ale jeśli narzucimy sobie za dużo rzeczy lub za duże tempo... Smutno stwierdzić, ale w 90% kończy się to porażką. 
            Prowadzę rozkminy na blogu, gdyż dzisiaj nad tym głęboko myślałam. Muszę sobie wszystko poukładać. Na pierwszy ogień nie pójdzie dieta (o, zgrozo!) ani dbałość o urodę (chcę wprowadzić naturalną kosmetykę), tylko ćwiczenia. Tak jak mówię, wszystko stopniowo. To są dla mnie najważniejsze punkty, gdyż nie ukrywam, że borykam się od kilku lat z efektem jojo. Zwykle ludzie chudną wiosną/latem, bo nadchodzi sezon bikini oraz odkrytych ciał, a tyją jesienią i zimą, bo mniej ruchu i zimno na zewnątrz. U mnie jest na odwrót. Porą letnią jem dużo słodkiego, lodów, owoców, bo się często wychodzi na miasto lub do sklepu. Jesienią zaś zdaje sobie sprawę, że jest tragedia i źle się czuję, więc ograniczam jedzenia i mam przygnębienie.
           Tak więc wrzesień zaczęłam raczej aktywnie. Plan początkowy: 5x w tygodniu po 1 godzince ruchu. To mi się podoba! :) Ćwiczyć to, co się lubi, aby się nie zniechęcić, tylko pobawić. I co najważniejsze słuchać swojego ciała. Wprowadzić nawyk, żeby kilka razy w tygodniu znaleźć czas o wyznaczonej porze dla siebie i dla swojego ciała. Na pewno będzie wdzięczne, a i nasz humor nastawi nas dobrze na kolejne treningi.
        Mała motywacja na dzisiaj: wiecznie uśmiechnięta i pozytywna Ania Lewandowska. Dopiero zwróciłam na nią uwagę nie dawno, a aż kipi energia od tej dziewczyny!
        Pozdrawiam, Beti.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

The positive steps © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka