Etap najcięższy dla łasuchów. Wręcz koszmarny na początku.
Od tego tygodnia walczę z moim największym wrogiem.
Od tego tygodnia walczę z moim największym wrogiem.
Dlaczego 1/2? Bo nie dałam rady rzucić wszystkiego na raz i się do tego przyznaję bez bicia :D W odstawkę poszły: batony, czekolada, cukierki, ciastka, lizaki, żelki, wafelki, słodkie bułki.
Co ze mną jeszcze zostało? Serki, jogurty, ciasto i lody.
Jeśli ktoś zna ten mały, niewinny głosik w głowie, który ciągle kusi, aby coś zjeść, to na pewno Ciasteczkowy Potwór :D Staram się podchodzić z dystansem do tych kwestii, ponieważ łatwo się mówi, a gorzej realizuje. I w takich momentach nie przekonują argumenty, że coś jest niezdrowe, że coś sprawia, że tyjemy albo że za dużo wydajemy na łakocie. I co z tego, jeśli myśli wędrują tylko wokół tego, aby coś wrzucić na ząb i zatopić się w tym słodkich cukrze.
Kto raz zaznał nałóg słodyczowy, ten zna ten ból jak nikt inny. Dlatego podzieliłam ten etap na pół - ABY JAKOŚ PRZEŻYĆ :)
P.S. Ostatnio przybył mi jeden czynnik silnie motywujący. Wręcz zakazujący jedzenia wszystkiego co popadnie. O tym za niedługo...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz